Poczuł na skórze przeszywający chłód, co było dla niego dziwne. Kiedy przychodził w to miejsce za dzieciaka, było mu ciepło, widział kolorowe kwiaty, wysokie drzewa, piękne, niebieskie niebo. Ogromne zabawki z dziewiętnastego wieku, ogromne ślimaki i zjeżdżalnie. Kiedy był nastolatkiem, nazywał to miejsce Toussaint. Skojarzyło mu się z krainą z jednej z książek i tak już pozostało, mimo że jeden z mieszkańców zawsze poprawiał go i mówił, że kraina ta już została nazwana. Była Krainą Czarów, dokładnie tą samą, która zagościła w powieści Lewisa Carolla, filmie Disneya, czy Burtona. No cóż, nie do końca tą samą, ale wciąż tą, którą stworzyła wesoła dziewczynka, która pokonała Królową Kier.