Nie czuła chłodu, kiedy stała na balkonie, wśród niezwykle skomplikowanych zabudowań zamku. Gdy patrzyła na karciane wojska, patrolujące teren i nie pozwalające, by ktokolwiek przedarł się przez mury, niska temperatura jej nie przeszkadzała. I w zasadzie nie było w tym nic niezwykłego, czy zadziwiającego. Była bardziej oziębła niż zimowy wiatr, chłodniejsza niż szron, bardziej lodowata niż lód.
Weszła do środka, rzucając okiem na lodową kołyskę, która stała pod jedną z pokrytych lodem ścian. Kołyseczka była maleńka, jak dla noworodka. Podeszła do niej i przejechała po niej palcami, czując gorycz i wściekłość. Jednakże jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jej dłonie pozostawiły odrobinę lodu na gładkiej powierzchni dziecięcego łóżeczka. „Co ze mnie za matka, skoro nawet moje własne dziecko mnie opuściło", pomyślała, obserwując ruch swoich dłoni.
— Moja pani. — Usłyszała zza siebie cichy głos. — Przyniosłem maskę, tak jak wasza wysokość prosiła.
— Długo ci to zajęło — warknęła w stronę zmarzniętego białego króliczka w bordowym kubraczku. — Zostaw ją i odejdź — dodała beznamiętnie, wciąż wpatrując się w swoje dłonie.
Królik ostrożnie doskoczył do niewielkiego stolika, który stał przy oknie i zostawił poduszeczkę z delikatną lodową maską. Wyszedł, a królowa powoli, z wdziękiem i nienaganną postawą podeszła do niej i wzięła maskę w swoje dłonie, zakładając ją. Czarny kruk przeleciał nad Domeną Kapelusznika.
Weszła do środka, rzucając okiem na lodową kołyskę, która stała pod jedną z pokrytych lodem ścian. Kołyseczka była maleńka, jak dla noworodka. Podeszła do niej i przejechała po niej palcami, czując gorycz i wściekłość. Jednakże jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jej dłonie pozostawiły odrobinę lodu na gładkiej powierzchni dziecięcego łóżeczka. „Co ze mnie za matka, skoro nawet moje własne dziecko mnie opuściło", pomyślała, obserwując ruch swoich dłoni.
— Moja pani. — Usłyszała zza siebie cichy głos. — Przyniosłem maskę, tak jak wasza wysokość prosiła.
— Długo ci to zajęło — warknęła w stronę zmarzniętego białego króliczka w bordowym kubraczku. — Zostaw ją i odejdź — dodała beznamiętnie, wciąż wpatrując się w swoje dłonie.
Królik ostrożnie doskoczył do niewielkiego stolika, który stał przy oknie i zostawił poduszeczkę z delikatną lodową maską. Wyszedł, a królowa powoli, z wdziękiem i nienaganną postawą podeszła do niej i wzięła maskę w swoje dłonie, zakładając ją. Czarny kruk przeleciał nad Domeną Kapelusznika.