sobota, 5 stycznia 2019

Rozdział drugi

Nie czuła chłodu, kiedy stała na balkonie, wśród niezwykle skomplikowanych zabudowań zamku. Gdy patrzyła na karciane wojska, patrolujące teren i nie pozwalające, by ktokolwiek przedarł się przez mury, niska temperatura jej nie przeszkadzała. I w zasadzie nie było w tym nic niezwykłego, czy zadziwiającego. Była bardziej oziębła niż zimowy wiatr, chłodniejsza niż szron, bardziej lodowata niż lód.
Weszła do środka, rzucając okiem na lodową kołyskę, która stała pod jedną z pokrytych lodem ścian. Kołyseczka była maleńka, jak dla noworodka. Podeszła do niej i przejechała po niej palcami, czując gorycz i wściekłość. Jednakże jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jej dłonie pozostawiły odrobinę lodu na gładkiej powierzchni dziecięcego łóżeczka. „Co ze mnie za matka, skoro nawet moje własne dziecko mnie opuściło", pomyślała, obserwując ruch swoich dłoni.
— Moja pani. — Usłyszała zza siebie cichy głos. — Przyniosłem maskę, tak jak wasza wysokość prosiła.
— Długo ci to zajęło — warknęła w stronę zmarzniętego białego króliczka w bordowym kubraczku. — Zostaw ją i odejdź — dodała beznamiętnie, wciąż wpatrując się w swoje dłonie.
Królik ostrożnie doskoczył do niewielkiego stolika, który stał przy oknie i zostawił poduszeczkę z delikatną lodową maską. Wyszedł, a królowa powoli, z wdziękiem i nienaganną postawą podeszła do niej i wzięła maskę w swoje dłonie, zakładając ją. Czarny kruk przeleciał nad Domeną Kapelusznika.

wtorek, 1 stycznia 2019

Rozdział pierwszy

Kot nie wyglądał na szczególnie radosnego, gdy myślał nad tym, jakich słów użyć, by zacząć opowiadanie o dniu pożaru. Samo zastanawianie się wydawało się sprawiać ból. Bał się, co będzie, gdy już zacznie opowiadać. Czy nie wybuchnie? Czy zdoła wykrzesać z siebie to wszystko? Czy może jednak nie zdoła powiedzieć mu nic?
— Dobrze więc — zaczął z westchnieniem — zaczęło się to w grudniu 1864. Jakoś niedługo przed gwiazdką.
— Ile Alice miała wtedy lat?
Pazury kota wbiły się w podłogę. Nagle zezłościł się. Albo poczuł się winien, że to się stało, kiedy była tak młoda.
— Osiem.
Leon kiwnął głową, pozwalając kotu opowiadać dalej.